Witam na mojej skromnej stronie internetowej.
Nazywam się Dariusz Sieczkowski i jestem kompletnym przegrywem, debilem, nierobem, nędzarzem oraz nieudacznikiem – największą szmatą współczesnego świata. Wszystko, co w życiu zrobiłem, kończyło się spektakularną klęską. Takie jest moje przeznaczenie. Kiedyś byłem pasjonatem języków i krajów słowiańskich, republik bałtyckich oraz Bałkanów. Miałem zapał, plany, marzenia, wydawało się, że kariera naukowa stoi przede mną otworem. Marzyłem o połączeniu pracy z pasją i pisaniu o podróżowaniu koleją. Nie warto było dążyć do ich realizacji. Zniszczyłem sobie tylko zdrowie, nic nie osiągnąłem, skończyłem na dnie pomimo ogromnego wysiłku.
W 2011 r. media we współpracy z czeskimi służbami i Uniwersytetem Masaryka w Brnie zrobiły ze mnie wielkiego terrorystę, publikowano na mój temat obrzydliwie zmanipulowane artykuły, ale kiedy w sądzie udowodniłem, że padłem ofiarą intrygi, nikt o tym nie napisał i media będą konsekwentnie milczeć, bo hojnie opłacani dziennikarze nie mogą szkodzić swoim mocodawcom, ale jeśli trzeba kogoś zniszczyć, to rzucają się jak hieny. Ale to oni będą cieszyć się zdrowiem i życiem, zwiedzą świat, dorobią się majątku, zarobią rodziny, będą szanowani. Takich ludzi potrzebuje system – podłych, bezwzględnych, fałszywych kłamców i lizusów, którzy dla nawet drobnej korzyści zrobią wszystko.
Przełomem w moim życiu było szczepienie przeciwko Covid-19. Tuż po szczepieniu, w połowie 2021 r., zachorowałem na chorobę uniemożliwiającą mi poruszanie się (przez 2 lata nie chodziłem niemal w ogóle) na dłuższe odległości, chwilę później na drugi nowotwór. Choroba przekreśliła moje plany, marzenia, zabrała mi wszystko, a wiele osób mówiło, że symuluję. Po zaostrzeniu choroby w październiku 2025 r. sztuczna inteligencja zdiagnozowała mnie. Przez wiele lat będę cierpiał, czekając na operację, która nie musi się udać (wcześniej muszę rozwiązać inne problemy zdrowotne, co potrwa kilka lat). Obecnie przechodzę gehennę, w nocy prawie nie śpię z bólu pachwiny i nerwu kulszowego. Czeka mnie wieloletnie piekło oraz modlenie się o śmierć. Nic nie mogę zrobić.
Mówią, że jestem psycholem, ponieważ jestem jednostką nieprzystosowaną społecznie – z ludźmi nie łączy mnie nic. Mam inne zainteresowania, poglądy, spojrzenie na życie, podoba mi się inna muzyka, chciałbym zwiedzić inne miejsca niż inni, nie potrzebuję także udowadniać światu, że jestem we wszystkim najlepszy. Nie potrafię jednak nawiązać normalnej rozmowy, nie pasuję do świata, nie odnajdę się w grupie, nie mam też predyspozycji do sportu – nieważne, ile będę ćwiczył; zwykły mężczyzna będzie miał więcej siły po 15 minutach codziennego treningu niż ja nawet gdybym ćwiczył 5 godzin dziennie. Takie osoby jak ja mają przejebane w życiu – wyłamujesz się z szablonu, jesteś gnojony. Chciałbym odciąć się całkowicie od ludzi, ale to niemożliwe, więc unikam życia towarzyskiego, jak tylko się da.
Po 40 latach niczego nie osiągnąłem i wiem, że nie miałem prawa niczego osiągnąć. Żałuję czasu spędzonego na nauce oraz na pracy nad licznymi projektami, bo bez układów i znajomości można być tylko dostarczycielem wiedzy i pomysłów, dla osób, które je realizują i na nich zarabiają. Takie jest przeznaczenie. Szkoda zmarnowanego czasu oraz przegranego życia.
Jednocześnie jestem człowiekiem, który udowodnił światu, że nie warto stawiać na siebie, nie warto mieć pasji, a konsekwentna praca i wytrwałość nie prowadzą do sukcesu. Znacznie lepiej być prymitywem, który stawia na siłę, agresję i chamstwo – to przydaje się w życiu, a siła oraz zdrowie pozwalają znaleźć dobrze płatną pracę w jakiejkolwiek sytuacji na rynku pracy. Brak wiedzy o istniejących układach, sposobie działania sądów, nauki, mediów, i świecie showbiznesu, również daje ogromny komfort psychiczny.
Był czas, kiedy wszystko szło dobrze, mogłem zostać pracownikiem naukowym, stworzyć mnóstwo materiałów do nauki języków słowiańskich, a przy okazji, dzięki zarobionym pieniądzom, podróżować, przez co stworzyłbym znacznie lepszą stronę o podróżowaniu koleją. Ale nie da się. Nie da się przebić przez kliki, sitwy, towarzystwa wzajemnej adoracji opierające się na lizaniu czterech liter i niszczeniu niewygodnych osób na zasadzie „ręka rękę myje”. Po prostu się nie da. Nieważne, co zrobicie i ile włożycie wysiłku. Nie da się.
Gdybym jako redaktor strony i bloga oszukiwał czytelników gorąco polecając za pieniądze nieuczciwe firmy i biznesmenów, wychwalałbym pod niebiosa za jeszcze większe pieniądze przewoźników, miejsca oraz regiony, byłbym milionerem. Cieszyłbym się szacunkiem, zwiedzałbym świat, rozwijałbym się. Nikt nie twierdziłby, że jestem nierobem i nieudacznikiem. Kiedy inni twórcy zarabiali i stawiali domy, ja wciąż słyszałem, że „jeśli coś jest twoją pasją i jesteś w czymś dobry, nie wolno ci na tym zarabiać”. Wszystko poszło na marne. Moje pomysły realizują inni, zarabiając na tym. Są podziwiani, bo zarabiają, podróżują, są pozytywnie nastawieni do świata. Ja nie mam nic.
Obecnie jestem pasożytem bez perspektyw, kulą u nogi. Kompletnie nieprzydatny światu, nieprzydatny w razie wojny, uzależniony od łaski innych. Choroba zniszczyła mnie fizycznie i psychicznie. Po ponad 4 latach kalectwa mam objawy demencji, problemy z ortografią, kolejne problemy zdrowotne wynikające z braku ruchu lub szczepienia przeciwko covid-19. Dawniej miałem perfekcyjną pamięć do danych – daty, dane osobowe, słówka, wydarzenia, obecnie pamięć jest dziurawa jak sito. Przez następne lata choroba zniszczy mnie finansowo.
Dużo ludzi zazdrości mi urojonej fortuny, urojonej sławy i jakiegoś urojonego szczęścia, a ja nie mam nic – pieniędzy, zdrowia, sił, kwalifikacji ani perspektyw. Oni mają wysokie wynagrodzenia lub emerytury, zdrowie, zwiedzają świat, rozwijają się, a mnie zazdroszczą. Nie rozumiem, skąd się bierze ta zawiść i bezmyślne plotki.
Czekają mnie męczarnie, a po śmierci nie pozostanie po mnie nic. Nikt nie przyjdzie na mój pogrzeb, nawet nie będę miał grobu. Całe życie było bez sensu. Mam nadzieję, że kiedy już nie będę mógł wytrzymać z bólu, ktoś zostawi otwarty właz na dach bloku lub dojdę do mostu i skoczę w nurt rzeki. Nie ma dla mnie nadziei. Wszystko na darmo.
Na stronie napisałem swoje chore przemyślenia, z których śmieją się prawdziwi mężczyźni i prawdziwi Polacy, którym w życiu wszystko się udaje. Zazdroszczę im zdrowia, zazdroszczę im sił do pracy oraz braku świadomości wielu rzeczy. Żałuję, że miałem ambicje i chciałem się wyrwać z tego środowiska. Życie byłoby piękniejsze, gdybym miał byle jaką pracę, nie miał świadomości wielu rzeczy, jak również cieszył się życiem, śmiał z głupich memów, ograniczając swoje zainteresowania do plotek, alkoholu, oglądania meczów, a także gnojenia tych, którzy chcieli coś więcej osiągnąć lub mają inne zainteresowania. Jakie życie byłoby piękne…