Moja przyszłość to gehenna, ciągłe choroby, nędza i kalectwo. Do końca życia będę szmatą, popychadłem i pośmiewiskiem. Nic mi się nie uda. Takie jest przeznaczenie.
Choroby, na które zachoruję w niedalekiej przyszłości:
- udar mózgu
- zawał serca
- stwardnienie rozsiane
- stwardnienie zanikowe boczne
- rak prącia
- glejak
- zakrzepica
- czerniak
- rak jelita grubego
- rak żołądka
- rak trzustki
- rak żuchwy
- rak jamy ustnej
- marskość wątroby
- niewydolność nerek
- chłoniak
- ślepota
- głuchota
Jeśli natomiast będzie wznowa raka, którego przeszedłem, idę do piachu, bo ze względu na kalectwo nie będę w stanie dojeżdżać na chemioterapię (nie mam prawa do transportu sanitarnego, bo nie mam diagnozy).
Ludzie sukcesu powiedzą, że wystarczy wziąć się w garść i wszystko się uda. Mnie nic się nie uda. Nieważne, co zrobię. Nieważne, jak będę się starał. Kompletnie nic. Mogę próbować tysiące razy, a i tak poniosę klęskę. Nigdy nie zarobię, nigdy nie wyrównam rachunków z moimi oprawcami, nigdy nic nie spełnię marzeń, nigdy nie wrócę do rekreacyjnego uprawiania sportu. Nic.
Będę tylko pośmiewiskiem, zerem, śmierdzącym gównem.
Może też być tak, że kiedyś jakiś patol mnie zaatakuje, przekroczę granice obrony koniecznej w obronie własnej i zostanę potworem, który bez powodu zaatakował niewiniątko. Zawsze to ja będę tym złym. Zawsze, bez względu na okoliczności.
Albo jakiś świadek koronny zezna: „Dariusz Sieczkowski to wielki gangster, baron narkotykowy, terrorysta i handlarz bronią.” Wtedy zrobią mi wjazd na chatę, podrzucą jakieś fanty i po pokazowym procesie pójdę siedzieć do końca życia.
Ktoś może rozpuścić jakąś oburzającą plotkę, o której treści wolę nawet nie myśleć, a wszyscy i tak w to uwierzą..
Nigdy nie spotka mnie nic dobrego.
Umrę młodo, jako kaleka, tak zwane warzywko. Ci, którzy mnie gnoili, będą żyli długo i szczęśliwie, dożyją sędziwego wieku, dorobią się wysokich emerytur. Ominą ich poważne choroby, a z życia będą czerpać pełnymi garściami.
Takie jest przeznaczenie.