L O A D I N G
blog banner

Psychiatria w praktyce

Dla otoczenia jestem psycholem, debilem, pośmiewiskiem i popychadłem. Najgorszą szmatą, jaka może być. Wielu chciałoby mnie wsadzić do psychiatryka na zawsze, a niemal wszystko, co zrobię, zostanie uznane za chorobę psychiczną. W artykule pokażę wam, że tak naprawdę to świat jest jednym, wielkim psychiatrykiem. Psychiatria zawsze staje po stronie grupy, społeczeństwa, a jednostka zawsze zostaje uznana za zaburzoną lub chorą psychicznie. Ja znalazłem sposób na psychiatrów. Mówię im, że „przyznam się do każdej choroby, tylko rentę mi dajcie”. I okazuje się, że jestem zdrowy.

Od dziecka różnię się od innych – od początku miałem przejebane, bo jestem leworęczny. Mam również pecha, bo trafiła mi się silna alergia na białko mleka krowiego oraz nietolerancja glutenu i wielu sztucznych produktów dodawanych do żywności. Inaczej mówiąc, muszę bardzo uważać, co jem i piję, bo później nie wyjdę z mieszkania, a właściwie z ubikacji. Choroba bardzo ogranicza, a dla wielu ludzi częste wyjścia do toalety to już powód do uznania za chorobę psychiczną. Oni nie potrafią zrozumieć, że nie mogę jeść tak, jak inni, ja nie potrafię zrozumieć, iż ktoś może zjeść obiad, ciężki posiłek, jajka, sosy i nie mieć problemów żołądkowych. Czy to oznacza chorobę psychiczną?

Mam też zrośnięte brwi – w dawnych czasach zostałbym za to zabity, ponieważ ludzie wierzyli, że zrośnięte brwi oznaczają wampira. Ale to grupa ma zawsze rację.

Inaczej mówiąc, jestem idealną ofiarą gniewu tłumu w przypadku polowania na czarownice. Jako osoba różniąca się od innych zawsze będę kimś, komu przypisuje się wszelkie zło tego świata. Społeczeństwo zawsze potrzebowało takich osób.

Poniżej przytoczę wam parę przykładów, jak świat jest popierdolony. Po latach tworzenia w internecie i umiarkowanego śledzenia mediów społecznościowych nie wiem, po co żyję.

1) Dzieciak wyzywa starszego

Filmik na YouTube – dziesięciolatek wyzywa starszego kolesia. W tle tłum rechoczący i przyklaskujący patolowi. Obrażany ma problem: wychodzi na tchórza, jest zeszmacony, ale gdyby pobił dzieciaka, tłum zaraz ruszy na niego. Może też dostać od dzieciaka, bo tacy łatwo wpadają w szał, a wtedy trudno wygrać. Dla mnie ten patol i cały tłum to szmaty, z którymi nie chciałbym mieć nic wspólnego. Ale według psychiatrii to pokrzywdzony jest zaburzony psychicznie, a rozochocony motłoch to społeczeństwo, które zawsze ma rację. W świecie rzeczywistym tacy jak ten motłoch również są szanowani – tysiące znajomych i obserwatorów na portalach społecznościowych, cieszą się zdrowiem, zwiedzają świat, mają bardzo dobrą pracę. Podobnie jak ten patol, osiągną w życiu sukces, będą żyli długo i szczęśliwie. Według psychiatrii to są prawidłowe wzorce zachowań, a kto nie dostosowuje się do grupy, jest zaburzony psychicznie.

Wyzywany koleś będzie miał zrytą psychikę – nie będzie potrafił nawiązywać kontaktów międzyludzkich, nie założy rodziny, będzie przeżywał zdarzenie przez całe życie i żałował, że nie skatował debila. Może skończy na rencie, może popełni samobójstwo, może dokona jakiegoś poważnego przestępstwa, na przykład następnym razem w razie podobnego ataku ciężko pobije napastnika. Nikt nie powiąże zdarzenia z późniejszymi przestępstwami, a jeśli ktoś powiąże, będą chwalić debila z filmu, że miał rację, bo wyczuł, iż jego ofiara to zły człowiek.

Gdyby wyzywany koleś pobił dzieciaka, miałby przeciwko sobie wszystkich. Zostałby zaszczuty i skazany po pokazowym procesie, o ile nie zostałby skatowany przez gapiów.

Dlatego tylko siła i sztuki walki są w życiu ważne. Gdyby ofiara uprawiała boks, kickboxing, czy MMA, koleś nie podskoczyłby. Możesz się uczyć, możesz być wybitnym w jakiejś dziedzinie, ale będziesz tylko pośmiewiskiem dla tłumu. A według psychiatrii tłum ma zawsze racje.

2) Wyreżyserowane filmiki z ratowaniem zwierząt

W internecie plagą są filmiki z osobami lub grupami ratującymi porzucone kotki lub szczeniaczki. W ostatnim czasie również w Polsce nastąpił wysyp takich filmików. Problem w tym, że 99% takich filmików jest wyreżyserowanych – autorzy sami podrzucają słodkie zwierzątka w ustronne miejsce, a później niby przypadkiem ratują. Czasami zwierzęta nafaszerowane są jakimiś środkami, przez co wyglądają na bardziej przerażone. Filmiki tworzone są według podobnego schematu, autorzy często dodają dramaturgii „jechaliśmy siedem godzin, żeby uratować pieska”. Ludzie się na to nabierają. Lektura komentarzy pod takimi filmami załamuje mnie psychicznie. Poniżej zacytuję kilka komentarzy z pewnego virala z ratowaniem kociątek nad Odrą (nie mogę napisać, że był to wyreżyserowany film, bo odpowiadałbym za zniesławienie).

Poczytajcie:

„Młody jesteś fantastycznym człowiekiem i wzorem do naśladowania” 161 polubień.
„Brawo dla Pana są jeszcze dobrzy ludzie.Oby takich więcej.” 121 polubień.
„Brawo dla Ciebie.Postawa godna naśladowania dla innych ludzi.Młody człowiek,a widać że ma szlachetne serce,bo nie był obojętny.Zareagował.Szacunek” 35 polubień.
„Brawo dla młodego człowieka szacun wielki za dobre serce. Żeby było więcej takich ludzi” 51 polubień.
„SUPER bohater ten chlopak” 11 polubień.
„Wielki Czlowiek” 51 polubień.
„Okazuje się, że są jeszcze dobrzy ludzie,szacun młody człowieku” 20 polubień.
„Kochany człowieku dziękuję za uratowanie 😸 jesteś wielki” 32 polubienia.
„Wspanialy chlopak” 65 polubień.
„Gościu wielki szacun” 16 polubień.
„Proszę pana , jest pan wspaniały człowiek ludzie pomogą znaleźć domki kciątkom.” 7 polubień.
„Brawo dla Pana . Dobro wraca ma pan wielkie serducho.” 4 polubienia.
„Cudowny młody człowieku jesteś wielki.wielki szacunek dla Ciebie” 2 polubienia.
„Szacunek jak tacy bedą to swiat nie wyginie jestes mądry fajny mlody chlopak” 4 polubienia.

Takich komentarzy są setki przy każdym filmiku z uratowanymi zwierzętami. Oczywiście małymi. W Azji i niektórych krajach Europy powstało mnóstwo kanałów zarabiających na ustawianych filmikach – miliony wyświetleń to duże pieniądze z reklam, dodatkowo internauci z całego świata wpłacają ogromne pieniądze na ratowanie zwierząt. 95% komentarzy przy filmach to komentarze w podobnym tonie jak wyżej. Co jakiś czas znajdzie się ktoś podejrzliwy, kto próbuje uświadomić ludzi, że padli ofiarą oszusta, ale ludzie chcą być oszukiwani, więc go zaszczują.

3) Szczucie ludzi memami

Przeraża mnie kultura memów w internecie. Możesz napisać jakiś niewinny komentarz. Ktoś wyrwie z kontekstu jakiś fragment lub przypisze ci słowa, których nie wypowiedziałeś. Weźmie twoje zdjęcie profilowe lub jakiekolwiek, jakie udostępniłeś i stworzy mem. Może to być najgłupszy mem, ale idioci będą się śmiać. Tysiące idiotów będą się tarzać ze śmiechu, choćbyś powiedział coś mądrego lub zaproponował coś pożytecznego, co jednak nie jest modne lub nie pasuje do ogółu. Udostępniany wszędzie mem stanie się viralem, a ty będziesz pośmiewiskiem. Możesz krytykować, możesz bronić się przed kłamstwami, ale to tylko napędza bydło. Według psychiatrii to jednak oni są zdrowi psychicznie, a to ty jesteś zły, że widzisz w tym coś niewłaściwego.

4) Dziennikarzom podobał się nasz kraj/region/miasto

W mediach, nie tylko internetowych, od czasu do czasu możecie natrafić na artykuły, jak bardzo dziennikarze lub twórcy internetowi zachwyceni są naszym krajem, regionem lub konkretnym miastem. Zagraniczni dziennikarze wychwalają pod niebiosa zwiedzone miejsca, chwaląc gościnność Polaków, konkurencyjne ceny, czystość, krajobrazy i bezpieczeństwo. W setkach komentarzy internauci zachwycają się, jaki to mamy piękny kraj i jak bardzo nas chwalą, a fikcyjne konta z agencji marketingowych mieszają w to wszystko politykę, wychwalając rządzących.

Jest jeden haczyk – ci dziennikarze lub twórcy wychwalający nasz kraj, w 99% nie robią tego bezinteresownie. Zostali zaproszeni na wycieczkę studyjną przez którąś z organizacji turystycznych, zakwaterowani w najlepszym hotelu, nakarmieni, oprowadzeni za rączkę tak, aby widzieli tylko to, co mają widzieć i dobrze opłaceni. Oczywiście liczy się liczba fanów, obserwatorów i zasięgi oraz renoma gazety lub stacji telewizyjnej. Nie trzeba być szczególnie mądrym, aby domyślić się, że dziennikarze i twórcy będą bardzo chwalić zwiedzone miejsca, bowiem idą za tym spore miejsca, a jeśli coś skrytykują lub za słabo pochwalą, to nie będzie kolejnych zleceń i upadną. Ludzie się jednak na to nabierają.

Gdybym to ja pojechał w jakieś miejsce za własne pieniądze i bezinteresownie to miejsce pochwalił, to nikt o tym nie wspomni ani mnie nie wypromuje. Promują tylko swoich.

Taki marketing działa. Przykład to „Park Gródek” w Jaworznie. Okrzyknięty „polskimi Malediwami” stał się jedną z najchętniej odwiedzanych polskich atrakcji turystycznych. Walą tam tłumy, ludzie są zachwyceni, zdjęcie stamtąd to obowiązkowy element portfolio każdego influencera, Instagramera lub innego twórcy internetowego. Ktoś za pieniądze rzuci hasło „jedźcie tam, bo jest pięknie”, tłumy szturmują to miejsce. Ktoś nazwie jakieś miejsce „polską Chorwacją”, wszyscy się zachwycają. No, może prawie wszyscy. Poza nielicznymi marudami, takimi jak ja. Czy to nie wariactwo?

5) W Polsce panuje bieda

Wśród znajomych wciąż słyszę narzekania, jacy to Polacy są biedni i jaka to bieda panuje w Polsce, szczególnie w Oświęcimiu i okolicach. Te same osoby nie mają jednak oporów, żeby dwa lub więcej razy w roku jechać na wczasy zagraniczne, wielokrotnie w ciągu roku latać tanimi liniami lotniczymi do dalekich krajów (tak, wiem można trafić na tanie bilety, ale transport na lotnisku, koszty na miejscu, w tym zakwaterowanie, często są bardzo wysokie i kilka wyjazdów to spory wydatek), kupować bilety wstępu do drogich parków rozrywki, drogi sprzęt elektroniczny, najnowsze urządzenia AGD, kamery, aparaty cyfrowe, smartfony co kilka lat.

Niektóre grupy społeczne mają jak w raju – mnóstwo ulg, dodatków, trzynastki, czternastki, premie, nagrody, a żądają coraz więcej. Studenci i seniorzy domagają się przejazdów środkami komunikacji publicznej za darmo, bo w niektórych krajach tak jest, inni chcą kolejnych dodatków na dzieci, młodzież i zwierzęta. Inni, tacy jak ja, nie mają nic.

Ludzie zapomnieli, co to bieda i stali się bardzo roszczeniowi. Nie potrafią też myśleć, że za dodatki dla niektórych zapłacą wszyscy w postaci wyższych cen i podatków, co wykończy tych, którzy nie należą do uprzywilejowanych grup.

6) Imigranci na granicy polsko-białoruskiej

Kontrowersyjny przykład pokazujący, jak świat zwariował. Grupy imigrantów próbują nielegalnie przedostać się z Białorusi do Polski. Po drugiej stronie straż graniczna, policja i żołnierze mają za zadanie strzec granicy. W normalnym świecie, każdy, kto próbuje nielegalnie przekroczyć granicę, powinien liczyć się z konsekwencjami, a służby mają szerokie uprawnienia, aby odstraszyć innych od podobnej próby.

Jak jest obecnie? Nielegalni imigranci z całego świata bezkarnie atakują polskich funkcjonariuszy i szturmują granicę, za nic mają płot, znaki i kary. W mediach dobrze zbudowanych mężczyzn, agresywnych i pewnie wyszkolonych w sztukach walki mężczyzn przedstawia się jako biedne kobiety z dziećmi, które chcą tylko lepszego życia i będą wdzięczni za jakąkolwiek pomoc.

Imigranci atakują polskich funkcjonariuszy, a ci nie mogą tak naprawdę zrobić nic. W normalnym świecie poszłaby seria z karabinu w stronę najeźdźców, a tu nie można nawet palcem pogrozić, bo później grupy ludzi będących autorytetami w społeczeństwie piszą książki, artykuły i kręcą filmy o złych potworach z Polski atakujących aniołków. Inni otwarcie mówią o ludobójstwie. Nikt nie może twardo postępować z imigrantami, bo później cały świat będzie przeciwko niemu i przeciwko Polsce, co będzie się wiązało z ogromnymi konsekwencjami dla kraju. Najeźdźca może wszystko, atakowany nie może nic.

Wbrew pozorom to tak samo działa w prawdziwym życiu. Osoba dręczona w szkole przez resztę nie może zrobić nic – gdybym na przykład w czasach szkolnych zabił moich oprawców lub rozwaliłbym im łeb cegłą, zostałbym przedstawiony jako potwór, skazany na najwyższą karę, a oni byliby niewiniątkami. Gdybym ich tylko uszkodził, miałbym przeciwko sobie ich znajomych-bandytów. Gdybym prewencyjnie zaatakował ich znajomych przygotowujących atak na mnie, zostałbym przedstawiony jako psychol.

Ludzie dziwią się, dlaczego na osiedlach nikt nie zaatakuje patola terroryzującego osiedle. A to nie jest tak – jeśli nie jesteś jakimś zawodnikiem sztuk walki z układami w światku przestępczym i na policji, to będziesz miał przeciwko sobie całą miejscową patologię. W najlepszym razie patola przedstawią jako najgrzeczniejszego aniołka i wzór cnót, a z ciebie zrobią przestępcę – dostaniesz surowy wyrok, idziesz do więzienia na wiele lat, tracisz majątek na prawników i odszkodowania, wszyscy się od ciebie odwracają, a patol zostaje męczennikiem.

Tak samo jest, jak jakaś idiotka zacznie wyzywać i atakować mężczyznę na ulicy. Ten nie może nic zrobić, bo zaraz zleci się gromada rycerzy, prawdziwych mężczyzn, na pomoc. Gdy przywali kobiecie, zostanie damskim bokserem i będzie znienawidzony przez społeczeństwo, do tego dostanie surowy wyrok. A jeśli dodatkowo przywali rycerzykom, będzie totalnym świrem i psycholem. Do tego surowy wyrok, odszkodowanie i szykany w więzieniu. Więc zaatakowany tak naprawdę jest bezradny. Jeszcze gorzej, jeśli trafi na kobietę trenującą sztuki walki. Tak naprawdę mężczyzna może być niewinny, a bez względu na reakcję zostanie zniszczony przez społeczeństwo.

Wracając do granicy polsko-białoruskiej, to atakowani żołnierze i policjanci nie mogą nic zrobić. Gdyby to jednak jakiś policjant szedł sobie po mieście i akurat miałby ochotę kogoś dla zabawy pobić, krzycząc „Tak bije policja!” i akurat trafiłoby na mnie, ludzie byliby zachwyceni, że mnie pobił. Mało tego, policjant mógłby mnie oskarżyć o pobicie, dziennikarze zniszczyliby mnie, a sąd skazał na 10 lat. Gdyby jednak policjant pobił jakiegoś agresywnego bandytę, to ludzie zniszczyliby policjanta, atakowali komendę policji, media wraz z politykami broniłyby pobitego bandyty, a pod naciskiem opinii publicznej policjant zostałby wydalony dyscyplinarnie zNe służby i być może skazany. Ten sam policjant, zachowując się tak samo w dwóch sytuacjach, spotkałby się z dwiema różnymi reakcjami. Czy świat jest normalny?

7) Idealizowanie dawnych czasów

Jeśli macie konto w mediach społecznościowych, pewnie co jakiś czas wyświetlą się wam memy z profilów typu „Kiedyś jakoś było fajniej”, „Żyliśmy w PRL-u”, „Jasiu wrócił z Żabki” i wielu innych, które publikują w kółko te same memy i co jakiś czas jakiś filmik internetowych celebrytów, zupełnie niezwiązany z tematem profilu. Tak naprawdę te fanpage’e prowadzone są przez agencje marketingowe, aby zwiększać zasięgi ich podopiecznych.

Często pojawiają się jakieś memy ze zdjęciem nie tak dawnych czasów i podpis „nie było niczego, ale byliśmy szczęśliwi”. W komentarzach czytacie wypowiedzi ludzi, jak to dawniej było super, jak wszyscy się szanowali, nikt nikomu nie zazdrościł i tym podobne. Nie rozumiem, jak ludzie mogą tak idealizować dawne czasy. Niech zrezygnują z nowych dodatków pieniężnych, urządzeń elektronicznych, wycieczek zagranicznych, nowoczesnych urządzeń do diagnostyki obrazowej, samochodów, wszystkiego, co przyniosła współczesna era.

Dawniej było tak samo – ktoś, kto się w jakiś sposób odróżniał od reszty był tępiony, rządziły układy, nie miałeś pieniędzy i znajomości, nie załatwiłeś nic. A niech ktoś spróbował sprzeciwić się zdaniu księdza lub kogoś wpływowego. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Ludzie byli szczęśliwi dzięki błogiej nieświadomości i ignorancji.

8) Co napisze dziennikarz, to święte

W różnych dyskusjach wiele osób przytacza paszkwile pisane na mnie przez dziennikarzy i blogerów ślepo zakochanych w Czechach. Oczywiście nikogo nie obchodzi, że dziennikarze, a szczególnie Krzysztof Strauchmann – hiena dziennikarska z „Nowej Trybuny Opolskiej”, przekręcali moje słowa i stosowali zabiegi typu postawienie wykrzyknika zamiast kropki na końcu zdania, co całkowicie zmieniało sens wypowiedzi.

To nic nowego, bowiem dziennikarze, podobnie jak blogerzy funkcjonują w sieciach układów politycznych, biznesowych i towarzyskich, a w przypadku dziennikarzy zakochanych w Republice Czeskiej wierzą w swoją misję zbawienia świata poprzez przedstawienie Republiki Czeskiej jako raju na ziemi, a Czechów jako aniołków pokrzywdzonych przez historię.

Jak to wygląda: dziennikarz napisze szkalujący cię artykuł, który błyskawicznie obiega internet i jest przedrukowywany w innych mediach. Ludzie ślepo wierzą zmanipulowanemu artykułowi. Ty możesz domagać się sprostowania, ale będzie to wymagało wieloletniej walki w sądzie z wydawcą reprezentowanym przez wielu adwokatów, którzy mają układy. Dziennikarz też ma odpowiednie znajomości. Ty nie masz nic. Ty tracisz dobre imię, niektórzy tracą pracę lub padają im biznesy, dziennikarz zarabia, wydawca zarabia, ludzie się cieszą.

Możesz podać dziennikarza do sądu o zniesławienie w środkach masowego przekazu i naruszenie dóbr osobistych. Jednak w praktyce zwykły człowiek nie ma w sądzie szans, proces trwa latami i nawet, jeśli udowodnisz dziennikarzowi manipulacje i kłamstwa, to sąd może uznać, że dziennikarz działał „w szeroko pojętym interesie publicznym”, więc pozostanie bezkarny. Nawet, jeśli wydawca po pięciu latach napisze sprostowanie i przeprosiny, nikogo to nie będzie interesowało.

Najlepsze, że bez względu na wszystko ludzie będą powtarzali kłamstwa i bzdury napisane przez jakichś dziennikarzy lub blogerów, bo przecież oni są dziennikarzami lub blogerami. Dziennikarz przekręci twoje słowa, ale to ty jesteś zły, bo z nim rozmawiałeś. Wyrwie z kontekstu coś, co napisałeś na blogu i odpowiednio zmanipuluje, to ty jesteś zły, że coś pisałeś na blogu. Nie dziennikarz celowo manipulujący twoimi wypowiedziami, tylko ty. Cokolwiek powiesz, cokolwiek napiszesz, to ty jesteś zły. Tak wygląda postrzeganie świata przez społeczeństwo.

Zrobisz coś dziennikarzowi, który napisał paszkwil – zrobią z ciebie potwora, bo zaatakowałeś dziennikarza. Hieny wciąż zasłaniają się wolnością słowa, ale ta wolność słowa działa tylko w jednym kierunku. Jeśli nie masz układów i napiszesz coś nie tak na wpływową osobę, zaraz masz proces, a w sądzie nie ma szans.

9) Influencerzy

Influencer to w ostatnich latach bardzo modny zawód. Niemal połowa młodych osób chce w przyszłości zostać influencerem. Nic dziwnego – jedno zdjęcie na Instagramie i kilkadziesiąt tysięcy złotych w kieszeni. Bez większego wysiłku zwiedzasz cały świat i jeszcze płacą za to ogromne pieniądze. Wystarczy tylko zrobić jakąś głupią minę w pozie skopiowanej z amerykańskich modnych kont. Do tego dodać jakiś głupi, pełny pochwał tekst, napisany najczęściej przez agencję marketingową.

A jak zostać influencerem? Wyznacznikiem wartości twórcy w dzisiejszych czasach jest liczba fanów, liczba polubień pod postami i zasięgi, czyli do ilu osób dociera każdy post. Nie będę tłumaczył, jak to wszystko działa, ale to jest niewyobrażalna i obrzydliwa patologia. Ludzie lgną do pięknych, zdrowych i bogatych, dlatego trzeba robić sobie zdjęcia w modnych lokalach, popularnych miejscach, na popularnych wydarzeniach kulturalnych i sportowych, czy na polach kwitnącej lawendy lub maku, bo wszyscy tak robią. Wtedy zdobywacie fanów i rosną wam zasięgi.

Atrakcyjne kobiety i umięśnieni przystojniacy mają łatwiej – dużo osób obserwuje ich profile, żeby poślinić się przed ekranem, a nie dla treści.

Influencer, czyli naganiacz, za pieniądze zareklamuje wszystko. Mamy więc do czynienia z sytuacją, że nie można uczciwie utrzymać się ze stron publikujących pożyteczne treści bez kryptoreklam nawet po napisaniu kilku tysięcy artykułów, natomiast influencerowi wystarczy często kilka zdjęć, najlepiej jeszcze kupić trochę fanów. Za popularnymi influencerami stoją agencje marketingowe, zapewniające pozytywne komentarze z fikcyjnych kont, dodatkowych fanów z farmy trolli oraz promocję w mediach polegającą na tym, że influencerka robi sobie zdjęcie z torebką, a następnego dnia w mediach pojawiają się artykuły „Natalia wyglądała zjawiskowo z torebką. Świat wstrzymał oddech!”. Ludzie zachwycają się tym, a oni biorą jeszcze większe pieniądze.

Ludzie nabierają się na ustawki typu popularny influencer wpłaca z dobroci serca 100 tysięcy złotych wolontariuszom WOŚP. Oczywiście przy wszystkim jest kamera, słodki piesek, a dzięki promocji w mediach influencer zyska dużo więcej. Internauci jednak rozpływają się w pochwałach.

Zwykły człowiek nie zarobi w internecie, influencer zarobi na najgłupszych i najbardziej infantylnych treściach. Nie zarobisz – jesteś nierobem i nieudacznikiem zaszczutym przez społeczeństwo. Influencer jest szanowany i podziwiany jako pracowity człowiek.

10) Fikcyjne konta na portalach społecznościowych

Na przykładzie fikcyjnych kont w mediach społecznościowych przedstawię wam jeden z absurdów psychiatrii.

Pewnie słyszeliście o farmach trolli i fikcyjnych kontach. Weźmy taki Facebook – agencje reklamowe i podobne instytucje mają do dyspozycji farmy trolli liczące tysiące fikcyjnych kont, których używają, kiedy trzeba wypromować ich podopiecznego – influencera lub zaatakować kogoś krytykującego ich klienta, ewentualnie zniszczyć konkurencję klienta. Fikcyjne konta lajkują, komentują, prowadzą między sobą dyskusję. Mogę się tylko domyślać, dlaczego zarządcy portali społecznościowych nie reagują na zgłoszenia na działania takich kont, a zwykłego użytkownika banują za błahostki.

Gdybym podczas wizyty u psychiatry powiedział, w jaki sposób działa rynek influencerów i agencji marketingowych, zostałbym w najlepszym razie uznany za paranoika zaburzonego psychicznie.

Gdyby natomiast psychiatra dowiedział się, że mam jakieś fikcyjne konto do różnych działań na Facebooku, na przykład śledzenia grup i profili, na których jestem zbanowany, mógłby mnie wsadzić do psychiatryka za rozdwojenie jaźni, jeśli miałbym dwa konta: autentyczne i fikcyjne lub za osobowość mnogą, jeśli miałbym więcej fikcyjnych kont.

Tak działa psychiatra – mogą z was zrobić chorego psychicznie z byle powodu.

11) Niezwykłe podróże koleją i inne programy dokumentalne

Na kanale Planete+ co jakiś czas emitują popularny program podróżniczo-kolejowy pt. „Niezwykłe podróże koleją”. Autor z ekipą podróżują pociągami przez różne kraje, rozmawiając przy tym z różnymi osobami opowiadającymi o swoim życiu, pracy i kulturze kraju. Ogólnie jest więcej gadania niż podróżowania. Ludzie zachwycają się tym programem podkreślając, z jaką łatwością prowadzący program nawiązuje kontakty z różnymi ludźmi na całym świecie.

Ludzie jednak nie mają pojęcia, że w programie występują osoby podstawione. Może w pierwszych odcinkach było inaczej, ale jeśli program powstaje we współpracy z organizacjami turystycznymi lub władzami, to pokazuje się tylko to, czego chcą sponsorzy, władze, a jako przypadkowi ludzie występują podstawione osoby, które odpowiadają na wcześniej przygotowane pytania. Ma być pięknie i cudownie.

Tak jest w niemal wszystkich programach dokumentalnych. Tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na niezależność. Ludzie jednak zachwycają się tym wszystkim i myślą, że oglądają spontaniczne wycieczki i przypadkowych ludzi.